Manifest

W czerwcu 1936 roku Jean Genet zdezerterował z francuskiej armii i rozpoczął trwającą ponad rok wędrówkę po Europie. Uciekając przed wymiarem sprawiedliwości i posługując się SFAŁSZOWANYM paszportem na nazwisko Gejietti, trafił najpierw do Włoch, Albanii, a następnie do Jugosławii i Austrii. W styczniu 1937 roku z Wiednia przedostał się do Brna w Czechosłowacji, gdzie przebywał przez pięć miesięcy pod opieką rodziny Pringsheimów, niemieckich dysydentów sprzeciwiających się władzy Hitlera. Zaprzyjaźnił się tam również z niemiecką Żydówką, Anną Bloch, której udzielał lekcji języka francuskiego.

W maju 1937 roku opuścił jednak Brno i trafił do Katowic, gdzie przebywał do końca lipca. Został tam aresztowany na dwa tygodnie pod zarzutem rozprowadzania FAŁSZYWYCH  pieniędzy. W "Dzienniku złodzieja" jest mowa o tym, iż Genet dotarł do Katowic wraz z czechosłowackim kochankiem, Michaelisem Andričem, którego poznał podczas pobytu w Brnie.

Edmund White w biografii autora "Matki Boskiej Kwietnej" przytacza list Geneta do Anny Bloch napisany z Katowic po 21 lipca:

"Ponury dzień, spowity tysiącem smug fabrycznego dymu, kilku policjantów usiłujących wytropić jakąś nadzwyczajną tajemnicę, więzienie z czerwonej cegły, nuda czasu spędzonego w celi, przesłuchania, a pośrodku tego wszystkiego rozproszone wspomnienie Ciebie nawiedza mnie słodko. Oto, czym - Pani ma i przyjaciółko - jest dla mnie Polska. [...] Zostałem aresztowany w hotelu, uwięziono mnie na czternaście dni i oto teraz jestem wolny jak powietrze w Katowicach, gdzie z pewnością czeka na mnie prawdziwa przyjemność - och, powiedz mi bezzwłocznie, że "tak" - prawdziwa przyjemność otrzymania listu od Ciebie."

Katowice lat 30., przemysłowe miasto, nad którym krąży widmo światowego kryzysu: głód, smród, ubóstwo; biedaszyby, biedaludzie, biedamiłość; bezdomni, włóczędzy, bankruci; napady, rabunki, oszustwa; kopalnie fałszywych pieniędzy, fałszywych tożsamości, fałszywych miłości - prawdziwy Raj dla Świętego Geneta.

Tyle historii. A kto dziś pamięta o Genecie w Katowicach? Od 2009 roku w Areszcie Śledczym przy ulicy Mikołowskiej (tym samym, w którym został osadzony Genet) organizowany jest Ogólnopolski Konkurs Poezji Więziennej im. J. Geneta. Na tym kończy się pamięć o obecności tego światowej sławy pisarza w mieście, które pretenduje do miana Europejskiej Stolicy Kultury.

Jean Genet pragnie przypomnieć o swojej obecności w tym mieście i kraju. Chce wspierać nie tylko "sztukę więzienną", lecz również wszelką sztukę radykalną, często uznawaną za nieprawdziwą, FAŁSZYWĄ wobec tradycyjnie pojmowanej PRAWDZIWEJ SZTUKI. Tylko sztuka FAŁSZYWA, która w swym radykalizmie jest w stanie doprowadzić artystę nawet przed oblicze sądu, wychodzi poza ramy mieszczańskich przyzwyczajeń i konwencji estetycznych. Pyta ona, co łaczy, często podskórnie, impuls twórczy, transgresję, zbrodnię, więzienie? Na ile "niewinna" egzystencja mieszczańskiego społeczeństwa zależy od podtrzymywania instytucji więzienia jako getta grzechu i występku?

Jean Genet w Katowicach żąda uwolnienia sztuki z więzienia PRAWDZIWEJ SZTUKI! A także wyzwolenia z płci i seksualności, na które skazuje nas władza. Płeć i seksualność nie są wyrokiem, który zapada za zamkniętymi drzwiami sali sądowej! Są nieustannym pasjonującym procesem, w którym nie ma ani oskarżonych, ani oskarżycieli. Odbywa się w miejscach, w których uprawiamy miłość, a nie miłujemy prawo.

Szukając śladów obecności Geneta w Katowicach, chcemy zmienić to miasto i jego mieszkańców. Nie poprzestaniemy na wymiarze symbolicznym, nie chcemy budować kolejnych pomników w bardzo złym guście, chociaż architekci pracujący nad wizją rewitalizacji miasta dzięki Genetowi  mogliby odkryć jego dawno zapomniany urok. Nie chodzi nam też o nazewnictwo ulic i placów. Przede wszystkim pragniemy zmieniać drogi, którymi najczęściej chadza leniwy mieszczański umysł.

Katowice, nie bójcie się Jeana Geneta! Możecie go spotkać na każdym kroku.